W przeszłości walutowe kredyty hipoteczne były oferowane przez banki jako korzystniejsza opcja w stosunku do kredytów w złotówkach ze względu na znacznie niższe oprocentowanie. Jednak okazały się rozwiązaniem bardzo ryzykownym, o czym przekonało się wielu kredytobiorców.
Od ok. 2005 r. kurs franka szwajcarskiego był bardzo niski. Banki chętnie oferowały klientom kredyty w tej walucie, zwłaszcza że bez problemu można było wykazać zdolność kredytową, a raty wypadały znacznie korzystniej niż w innych walutach. W 2006 r. wprowadzono rekomendację S, która miała nieco ograniczyć liczbę zobowiązań walutowych – jednak kredyty frankowe były wciąż popularne. Najniższą wartość kurs franka szwajcarskiego osiągnął w 2008 r.; w związku z tym liczba kredytów zaciąganych w tej walucie była rekordowa. Doszło do tego, że umowy na kredyty we frankach stanowiły ponad połowę liczby wszystkich umów kredytowych.
Jednak wkrótce później zaczęły się problemy. W 2008 r. upadł bank inwestycyjny Lehman Brothers, a kolejne banki amerykańskie i europejskie były zagrożone upadłością. Od tego czasu symbolicznie datuje się globalny kryzys finansowy, choć procesy, które do niego doprowadziły, rozpoczęły się dużo wcześniej. Skutki tego stały się odczuwalne dla polskich kredytobiorców w 2009 r., gdy kurs franka przekroczył 3 zł. Od tego czasu banki zaczęły się wstrzymywać z udzielaniem nowych kredytów we frankach. Jednak jeszcze przez kilka lat kurs pozostał stabilny. Problemem jednak było to, że zobowiązania kredytowe pozostałe do spłaty stały się znacznie wyższe niż wartość nieruchomości. Sprzedaż mieszkań kupionych na kredyt stała się bardzo trudna, a czasem wręcz niemożliwa.
Co dalej z frankowiczami?
Jest prawdopodobieństwo, że w 2017 r. wejdzie w życie tzw. ustawa frankowa. W parlamencie trwają prace nad jej projektem. Pojawiły się informacje, że do końca marca Grupa Robocza Komitetu Stabilności Finansowej ma znaleźć rozwiązania, które skłonią banki do dobrowolnego przewalutowania kredytów we frankach szwajcarskich.
Wcześniej obiecywano frankowiczom pełne przewalutowanie kredytów. Pojawiły się jednak obawy, że doprowadziłoby to do całkowitej zapaści banków. Kolejne propozycje rozwiązania problemu okazały się niestety już nie tak korzystne. Zgodnie z projektem prezydenckim frankowicze mieli otrzymać zwrot tzw. spreadu – różnicy między kursem sprzedaży a kursem kupna waluty. Spready były zwykle doliczane do kosztów obsługi kredytu denominowanego. Projekt miał obejmować umowy zawarte między 1 lipca 2000 r. a 26 sierpnia 2011 r. Do Sejmu trafiły jeszcze dwa inne projekty. Jeden, przedstawiony przez Kukiz ‘15, zakłada takie przewalutowanie kredytów, jakby były one od początku udzielone w złotówkach. Drugi, autorstwa PO, zakłada przewalutowanie, porównanie z kredytem w złotówkach i podzielenie różnic po połowie między banki i klientów.
W międzyczasie frankowicze zaczęli zaskarżać zapisy umów kredytowych do sądów. Zapadły już wyroki, jak dotąd w większości korzystne dla kredytobiorców.